Prywatne dane ważnych polityków administracji Trumpa do spraw bezpieczeństwa wyciekły do netu. Są to m.in. dane doradcy do spraw bezpieczeństwa USA Mike Waltza, dyrektorki wywiadu wojskowego Tulsi Gabbard i dane sekretarza obrony Pete Hegsetha. Dziennikarze niemieckiego Spiegla łatwo dotarli do ich telefonów, adresów mailowych i haseł.
Wynika z tego, że byle Seba może dziś zadzwonić do sekretarza obrony USA i podać się za Putina. Niefrasobliwość najważniejszych polityków amerykańskich polega na tym, że komunikują się oni nie przez zaszyfrowane i bezpieczne kanały rządowe, a przez prywatne konta społecznościowe.
Ta mentalność piętnastolatków, ludzi którzy nie dorośli do władzy, przypomina nam słynną aferę ministra Dworczyka za PiS, kiedy to prywatne maile ministra wyciekły do netu i były publikowane na portalu Poufna Rozmowa. Czytelnicy mogli dowiedzieć sie, z nich, że minister Dworczyk uważa Macierewicza za szkodnika i ruskiego agenta, co Morawiecki sądzi o swych konkurentach z ekipy Kaczora, oraz kogo należy hejtować i blokować. Wylała się w nich cała tajna kuchnia rządów Złajdaczonej Kasą Prawicy. Nepotyzm, cynizm i kolesiostwo.
Teraz mamy powtórkę w USA. Gdyby dziś administracja Trumpa polowała na Bin Ladena, akcje jego likwidacji można by pewnie przez przypadek obserwować na Tik Toku obok filmików Mentzena.
Całe szczęście, że za Reagana takich durniów nie było w Ameryce u władzy. Super szpieg pułkownik Kukliński i jego dane, Jaruzelski znalazłby obok reklamy Lidla.
To nie koniec kompromitujących wpadek nowej administracji USA. Dziennikarz The Atlantic przypadkowo znalazł się w grupie ludzi, którym udostępniono szczegóły planu ataku na terrorystów Huti w Jemenie. Taka wiedza zwykle sporo kosztuje i obce wywiady płacą kolosalnąkolosalne kasę super agentom, aby ją zdobyć.
Trump dopuścił do tajnych baz danych USA jakiś przygłupów, blogerów, gwiazdy prawicowych stron internetu i teraz oni będąc ważnymi ludźmi na szczytach władzy z gracją słoni buszują i rozpychają się w najskrytszych zakamarkach polityki i operacji wojskowych.
To tak jakby u nas do najbardziej tajnych danych policji i wojska dopuścić Stanowskiego, Cejrowskiego, Najmana, Ziemkiewicza i Leśne Ruchadło od Dudusia.
Myślę, że rosyjski wywiad nigdy nie miał tak ułatwionego zadania jak dziś, bo największe tajemnice USA można sobie kupić jak colę w Żabce.
Ciekawe, że zawsze po telefonicznych rozmowach Trumpa z Putinem, w których Wołodia zalewa narcyza komplementami i zapewnia go o potrzebie pokoju, następuje zmasowany atak ruskich dronów na infrastrukturę energetyczną na Ukrainie.
Ledwie Trump odłoży słuchawkę i już lecą drony i za chwilę giną ludzie. To nie może być przypadek. Wygląda to na zaplanowaną taktykę. Jakby stary agent KGB używał miłośnika gwiazd porno, do odwracania uwagi.
Jeżeli tliły się w Was jeszcze jakieś nikłe nadzieje na to, że ten amerykański cyrkowiec, który został prezydentem, wykiwa żulika Putina, to teraz legło to w gruzach jak elektrownie na Ukrainie.
Putin zaczynał karierę jako chuligan w ulicznym gangu. Trump urodził się jako rozpieszczony synalek w bogatej rodzinie. Putin konsekwetnie i bezwzględnie doszedł do władzy, został miliarderem z całą ruską potęgą militarną pod palcem. Trump szybko zdefraudował wielki majątek ojca. Bankrutował kilkanaście razy. I zawsze ratowały go rosyjskie banki.
Amerykańscy szpiedzy w Moskwie nie mogą dziś spać spokojnie. Putin już ma ich rozmiar buta i numery telefonów.