Pierwsza runda samorządowej nawalanki wyborczej zakończona. W kilku miastach będą drugie tury, ale już dziś widać, że PiS przegrał duże aglomeracje, a umocnił się na prowincji.
Partia z ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie, w ramach akcji „wieś tańczy i śpiewa” powinna przenieść się do Suchożebr na ulicę Zbożową. PiS w toku ewolucji i zagarniania dawnego elektoratu Samoobrony, stał się zdecydowanie partią polskiej prowincji. Tylko czekać kiedy Jarosław z inteligenta z Żoliborza przefarbuje się na sołtysa z Gównopieca.
Tymczasem Trzecia Droga utrzymała podobne poparcie w porównaniu do wyborów parlamentarnych, choć wieszczono jej powolny zanik elektoratu. To dowód na to, że grupa uwiedziona przez kazania Hołowni rozpuszcza się wolnej niż Nowoczesna w PO.
Platforma utrzymała w większości duże miasta, ale na wsi dostała tradycyjnie kłonicą w łeb.
Tymczasem lewica wróciła do swych wymiarów mikroskopijnych i poniosła klęskę praktycznie na wszystkich frontach, potwierdzając opinię, że jest to partia popularna, co najwyżej w trzech kawiarniach w Warszawie.
W podobnej sytuacji jest Konfederacja, której kandydaci do samorzadów okazali się tak atrakcyjni jak osiemdziesięcioletnia striptizerka bez nogi.
Wyniki wyborów są jak rzadka kupa. Niby nie żaden wielki dramat, ale ciężko o radość.