Marian Brandys autor wspaniałych powieści historycznych (m.in. Kozietulski i
inni" wspomina w swoich Dziennikach jak jego żona Halina Mikołajska nękana
była przez SB. Mikołajska była wybitną aktorką, która w czasach komuny
zaangażowała się po stronie opozycji. I to w latach 70. gdy mało kogo stać było
na odwagę. Mikołajską usunięto z przestrzeni publicznej. Nie mogła grać w
filmach, nie występowała w radiu, ani w telewizji. Wkrótce zabroniono jej także
występów w teatrze. Ta ulubiona aktorka Warszawy zniknęła na wiele lat z
przestrzeni publicznej.
Za sprzeciwianie się władzy czekały ją jeszcze inne "atrakcje". W latach 70.
opozycja, to była grupka osób z Komitetu Obrony Robotników (KOR) i Ruchu
Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO). Władze stosowały represje w formie
ciągłych zatrzymań oraz nękały opozycjonistów na różne sposoby. Jednym z
nich był zorganizowany "gniew ludu" w postaci obrzydliwych anonimów,
pogróżek czy telefonów. Specjalny pion pracowników Służby Bezpieczeństwa
zajmował się wysyłaniem takiego, jak byśmy dziś powiedzieli masowego hejtu,
pod adresem ludzi, którzy przed władzą nie zginali karków. Wyzywanie od
zdrajców, sprzedawczyków Zachodu, niemieckich kolaborantów czy prostytutek
było na porządku dziennym.
Halina Mikołajska była ulubioną aktorką warszawiaków dlatego kampania
oszczerstw w jej kierunku była szczególnie ostra. Ten stan osaczenia, który
władza rozpostarła nad jej postacią, miał ją złamać, zniszczyć i doprowadzić do
wycofania się z działalności opozycyjnej. Marian Brandys opisuje, że aktorka
słabo radziła sobie z tymi napaściami. Była dzielna, ale w pewnym momencie
nie wytrzymała i próbowała popełnić samobójstwo. Taktyka SB polegała na
sprawianiu wrażenia, że społeczeństwo jest przeciwko opozycjonistom.
Opluwanie szanowanych osób, wyszydzanie autorytetów, chamskie listy i
anonimy, grożenie pobiciem, śmiercią. Nie każdy jest w stanie wytrzymać tego
rodzaju presję.
Brandys wspomina, że słynący z dużego poczucia humoru pisarz Stanisław
Dygat, także zaangażowany po stronie opozycji, znalazł sposób na tego rodzaju
represje. Gdy o drugiej w nocy zbudził go telefon i w słuchawce usłyszał
grobowy głos mówiący
– Umrzesz, umrzesz, umrzesz….
Odpowiedział szybko – A ty chuju myślisz, że będziesz żył wiecznie…
Ta historyjka zapadła mi w pamięć i po latach, już w wolnej Polsce,
zastanawiałem się co takiego robią dziś, ci wszyscy ubecy, którzy po nocach
dzwonili do opozycjonistów i mówili im, że umrą, lub wysyłali listy do
Mikołajskiej, że jest prostytutką na usługach Niemców. Przecież
demokratyczna, wolna Polska była dowodem na to, że ich ciężka, oszczercza
robota, że to całe zorganizowane zastraszanie poszło całkowicie na marne. Lata
represji, plucia, kłamania nic nie dały. Dziś Halina Mikołajska ma w Warszawie
swój pomnik, a do ubeków, specjalistów od nocnych telefonów nikt się nie
przyznaje.
Po aferze farmy trolli w Ministerstwie Sprawiedliwości (którzy za pieniądze
opluwali niewygodnych dla władzy sędziów) już wiem, że ci anonimowi ubecy,
funkcjonariusze komunistycznej bezpieki, pracownicy aparatu przemocy
znaleźli godnych naśladowców. Kto wie? Może to ich dzieciaki?
Na zdjęciu: Halina Mikołajska. Fotografia pochodzi z Encyklopedii Teatru
Polskiego.