Niestety wraz z mało przyjaznym ludziom i środowisku faszyzmem swastyka nie jest już w Europie synonimem szczęścia, ognia czy nocy tylko zagłady, śmierci i pogardy dla ludzkich wartości. Dziś siły polityczne nie akcentują tak bardzo swych znaków partyjnych. Mało kto wie jaki symbol ma partia Baracka Obamy w USA, czy Davida Camerona w Wielkiej Brytanii. Także u nas znaki partyjne nie odgrywają jakiejś znaczącej roli. Mają charakter nie inwazyjny i przyjazny stąd te wszystkie rolnicze koniczynki, uśmiechnięte platformerskie buźki w kształcie Polski, czy biedny orzełek przygnieciony literkami PiS. Te drobnomieszczańskie formacje zwane „starymi partiami” wierzą (pewnie słusznie) że najlepszym ich logo jest twarz lidera.
Wyraźnego oznakowania nadal potrzebują ruchy radykalne i marginalne. Od Ku Klux Klanu po piewców Stalina, od anarchistów po ONR, od bolszewików po Młodzież Wszechpolską. Stąd te wszystkie sierpy i młoty, anarchie w kółeczku czy mieczyki chrobrego niesione na sztandarach jak zabawki z Disneylandu.
Także popkultura niesie ze sobą wiele znaków i symboli, które z czasem ulegają rozwodnieniu czy przechwyceniu. Słynny symbol z rogami szatana (dwa palce środkowe zgięte do dołu) rozpropagowany przez Ronnie James Dio to symbol, który zauważył u swojej mocno religijnej babci, która takim znakiem odpędzała diabła. Rzecz jest o tyle zabawna, że coś co dla głęboko wierzącej babci Dio, a pewnie i dla niego samego, było znakiem walki z diabłem stało się po latach pokazywania na scenie symbolem muzyki metalowej, a nawet samego satanizmu.
Na naszych oczach kompletnej dewaluacji uległ punkowy irokez. W latach osiemdziesiątych symbol indywidualności i przynależności do szczepu punków stał się dziś „modną” fryzurą noszoną przez absolutnych normalsów. Postawić sobie na cukier irokeza znaczyło w PRL tyle co mieć problemy. Za taką fryzurkę wywalono ze szkoły lub lano pałą milicyjną na ulicy. Dziś spłaszczone irokezy stały się tak powszechne, że aż śmieszne i obciachowe. W irokezach postawionych na żel łażą piłkarze, artyści disco polo, gogusiowaci prezenterzy telewizyjni, a nawet rzecznik prasowy policji.
Przez moment nie wierzyłem własnym oczom, gdy zobaczyłem w telewizji policjanta z irokezem. Kolejny symbol buntu, który miał znaczenie dla mojego pokolenia został wchłonięty przez pop kulturę i sprzedany jak stare portki poganiaczy krów zwane dżinsami. Współczesne fryzjerstwo i moda dobiły ostatni przyczółek punk rocka. Tylko czekać kiedy minister Mucha zacznie chodzić w glanach.