Komputer oficjalnie nazywał się MTX0016, ale inżynier mówił do niego pieszczotliwie „Zenek”. „Zenek” należał do nowej generacji super inteligentnych komputerów. Jego cioteczny brat z rodziny MTX o numerze 0015 i o imieniu „Baśka” (twórca tego komputera był homoseksualistą) pokonał w zeszłym tygodniu w szachy geniusza z Baku arcymistrza Gari Kasparowa. Jeszcze całkiem niedawno Kasparow bez wysiłku pokonywał w szachy najnowocześniejsze komputery firmy IBM. Głośno było np. o jego zwycięstwie z komputerem Deep Blue za które zainkasował 500 tys. dolarów. Obecnie Kasparow znajdował się na skraju wyczerpania nerwowego. Czuł się potwornie poniżony.
– Przez całe życie ogrywałem najwybitniejsze umysły globu, a teraz pokonała mnie jakaś „Baśka”. To już koniec cywilizacji. Maszyny mądrzejsze są od ludzi – to były ostatnie słowa mistrza jakie wypowiedział publicznie. Jak zdołali dowiedzieć się wścibscy reporterzy „Nowojorskiej Gazety Szachowej” po przegranym meczu mistrz nie panuje nad własnymi emocjami. Biega nago po swojej rezydencji, chce głosować na kandydata republikanów Pata Buchanana, a w wolnych chwilach smaruje się dość grubo masłem i dzwoni do party line.
Inżynier Korniszon mógł być z siebie dumny. Jego wkład w rozwój serii MTX był niezaprzeczalny. Nowy i ulepszony model MTX czyli „Zenek” był jeszcze sprytniejszy od „Baśki”, a na dodatek (co bardzo ważne dla Stowarzyszenia Matek Chrzestnych Nowych Komputerów) był heteroseksualny.
O ile „Baśka” był co prawda doskonałym, ale klasycznym komputerem, który po prostu w ciągu sekundy mógł analizować miliony danych o tyle „Zenek” był maszyną zupełnie wyjątkową i nowatorską.
„Zenek” był pierwszym na świecie komputerem kabaretowym. Wymyślał dowcipy, pisał komediowe skecze i satyryczne monologi. Był mistrzem od rozśmieszania. Już w trakcie próbnych testów okazało się, że praca z nim jest do prawdy zabawna (jeden z pomocników inżyniera pękł nawet ze śmiechu).
Długie lata badań miały się ku końcowi.
Tego dnia Korniszon odczekał aż wszyscy jego pomocnicy opuszczą pracownię. Tylko on jeden wiedział, że „Zenek: jest już gotów. Pod pretekstem przejrzenia jakiejś dokumentacji inżynier przekazał swym pracownikom, iż dzisiaj musi pozostać w pracowni nieco dłużej. Dokładnie zamknął drzwi za ostatnią swoją asystentką , uroczą matematyczką panną Ulą, która z niezrozumiałych powodów ociągała się z wyjściem (trzykrotnie upuściła na ziemię wibrator, dwukrotnie czarny biustonosz, a będąc już jedną nogą na zewnątrz pracowni pokazała inżynierowi znaczek pocztowy z dużym samolotem i mrugnęła zmysłowo okiem).
Korniszonowi jednak nie w głowie były znaczki pocztowe! Gdy tylko znalazł się sam na sam z „Zenkiem” z miejsca przystąpił do ostatniego, dycydującego testu.
Najpierw „Zenek” opowiedział mu dowcip o Wałęsie, później strzelił zabawną opowiastkę o przygłupim policjancie, na koniec zaserwował dowcip o kobiecie, która miała trzy cycki. Po tej serii inżynier spadł z krzesła ze śmiechu. Po chwili „Zenek” dorzucił jeszcze dowcip o inteligentnym bokserze, któremu wydawało się, że jest Marią Skłodowską Curie, o pijanym traktorzyście, który został gwiazdą disco polo i o Murzynie, który marzył żeby być białą zakonnicą.
Inżynier wiedział, że nie może już dłużej zwlekać. Wykręcił numer do Gwidona Sałaty właściciela potężnej agencji koncertowej.
– Cześć Gwidon! Mam coś dla ciebie! To będzie bomba sezonu.
– Czyżby udało ci się ożywić Merlin Monroe?
– Coś w tym rodzaju. Przyjeżdżaj natychmiast.
W cztery tygodnie po tej rozmowie „Zenek” miał swój pierwszy publiczny występ w słynnym warszawskim Teatrze Rozrywki w Prabutach. Publiczność i prasa przyjęła „Zenka” entuzjastycznie. Gwidon zacierał ręce. W ekspresowym tempie przygotowano telewizyjny magazyn satyryczny z udziałem „Zenka” pod tytułem „Tera, tera, tera będą jaja z komputera”. Kierownictwo telewizji od razu po pierwszym eksperymentalnym odcinku zaproponowało „Zenkowi” stałą współpracę. „Zenek” już jako gwiazda wystąpił w kilku prestiżowych talk shows (autorka jednego z nich Alicja Resich-Modlińska w trakcie wywiadu z „Zenekiem” została odwieziona przez pogotowie gdyż ze śmiechu zerwała sobie boki). Wkrótce „Zenek” wyruszył w gigantyczną trasę koncertową przygotowaną przez agencję Gwidona Sałaty.
Kariera „Zenka” rozwijała się błyskawicznie. Na jego występy przychodziły tłumy ludzi. Jego programy telewizyjne miały najwyższą oglądalność (wyższą nawet niż serial „M jak Moher” i brazylijskie tasiemce o ). „Zenek” stał się ulubieńcem publiczności. Kupowano kasety z jego przezabawnymi piosenkami, piękne dziewczyny zabijały się o jego autograf, a zdjęcie z „Zenkiem” chciał zrobić sobie sam Lech Kaczyński, ale nie zgodziła się na to ochrona prezydenta twierdząc, że „Zenek” to kupa śmiechu, a z kupą to i niebezpiecznie i nie wypada.
Po zagraniu w kilku wymyślonych przez siebie komediach rozpoczęła się światowa kariera komputerowego rozśmieszacza. W Europie przestał ludzi śmieszyć Benny Hill i cyrk Monthy Pythona, a w USA Woody Allen i Eddi Murphy.
Niewiele brakowało, a „Zenka” ogłoszono by komikiem większym od Charlie Chaplina i braci Marx. Stało się jednak inaczej. Pewnego pogodnego dnia w centrum Warszawy wynajęci przez bezrobotnych od pewnego czasu satyryków turyści zza Buga zastrzelili go z kałasznikowa gdy wraz z inżynierem Korniszonem udawał się na swój benefis artystyczny do Teatru Komedia. Powszechnie sądzi się, że kwiaty złożone na grobie „Zenka” przez gwiazdy kabaretu i estrady nie były szczere.